Wyprawa warta każdego kroku.
Zdobywanie szczytu było świetną sprawą, zwłaszcza przez grupę ludzi z którymi się wybrałam.
Kiedy już opadałam z sił fizycznych a zwłaszcza bólu tych mięśni , które się uruchamiają wschodząc pod górę… pomijając nacisk na przeponie i bardzo głęboki oddech, który mógłby spowodować kaszel.
Na szczęście nie mam takich oznak.






Pojawił się D. który zaoferował mi swoje kijki, rzecz której nigdy nie trzymałam w ręce. Nie bardzo wiedziałam jak je wykorzystać do chodzenia, ale idąc za trójką innych z kijkami szybko podpatrzyłam i z czasem już wiedziałam jak wykorzystać podparcie ciała by wypychało mnie do przodu. Tak oto dwa i pół kilometra do szczytu pomogłam sobie kijkami aczkolwiek był to duży wysiłek.

Czułam się jak człowiek, który walczy ze swoją słabością, odkryłam coś nowego. Byłam sama ze sobą pomimo, że tuż obok była siostra. Wiedziałam, że jak sama nie zrobię kroku nikt za mnie go nie postawi. Był moment, że próbowałam podbiec tylko po to by uruchomić inne mięśnie. Wszystko było na chwilę. Kiedy weszłam na szczyt byłam szczęśliwa. Na niebie można było zobaczyć słońce, ale dopiero tam, na szczycie.


Schodząc z góry czułam się jakbym złapała ptaka za nóżki. Miałam skrzydła u ramion, zachciało mi się śpiewać, zaczepiać przechodniów, śmiać, podskakiwać. Z zupełnie inną energią schodziłam. Dziesięciokilometrowy marsz znowu dał o sobie znaki po kolejnych siedmiu kilometrach, tylko tym razem byłam u podnóża góry. Zmęczenie fizyczne było tak sile, że mogłam tylko stać. Poślizgnęłam się, mając kijki w dłoniach mogłam zrobić tylko jeden ruch, rozłożyć ramiona na boki by się nimi nie skrzywdzić. Upadłam na brzuch, nie robiąc sobie żadnej krzywdy, lekkie odarcie przy nadgarstku. Leżałam i wiedziałam, że się nie podniosę sama, nie miałam w sobie już żadnych sił. Najbliżej była siostra, mówię do niej pomóż mi bo sama nie dam rady… widok był śmieszny.
Wyprawa warta każdego kroku.
Wiatr i mróz kreują wzory którymi tylko na chwilę można się zachwycać.











francuska piosenka o śniegu:
„Tombe la neige ” Salvatore Adamo – Przekład: Jeremi Przybora
Drzewa, które pod białym przypruszeniem nabierają zupełnie nowego wyglądu, to jakbyśmy nosek pudrem poprawiali w obliczu lusterka.






11.2022 – wyprawa 11.2016 zdobywanie Śnieżki